Długo zastanawialiśmy się gdzie wybrać się tym razem. Skoro poznajemy od jakiegoś czasu Beskid Żywiecki, to grzechem byłoby nie odwiedzić jednego z wyższych szczytów w tym rejonie. Oczywiście jak zawsze prześledziliśmy szlaki prowadzące na szczyt w aplikacji „Mapa Turystyczna”. Na Romankę postanowiliśmy ruszyć ze wsi Sopotnia Mała – to był doskonały wybór. Zależało nam na mało uczęszczanym szlaku. Praktycznie do samego szczytu Romanki nie spotkaliśmy żywej duszy. Sprawdziliśmy prognozę pogody, która nie była optymistyczna. Zapowiadali na ten dzień przelotne opady. Wzięliśmy to na poważnie i na zapas spakowaliśmy peleryny, które jak najbardziej się przydały.
Trasa: Sopotnia Mała (szlak niebieski) – Kotarnica – Romanka – zejście w kierunku Hali Pawlusia (szlak żółty) – powrót tą samą trasą
Dystans: 19.80 km
Czas trwania: prawie 6:50 h (sam przemarsz z dzieckiem i wózkiem)
Minimalne wzniesienie: 566 m
Maksymalne wzniesienie: 1413 m
Parametry z aplikacji endomondo
Sopotnia Mała parking
Niedziela rano… Droga do Sopotni Małej była przejezdna – bez korków i utrudnień. Samochód zaparkowaliśmy na przeciwko domów na wysokości posesji nr 131, praktycznie przy samym szlaku. Rozłożyliśmy wózek, załadowaliśmy go po brzegi i ruszyliśmy w drogę.
Robimy kilka kroków i skręcamy w lewo. Dochodzimy do mostku i kierujemy się cały czas przed siebie asfaltem. Skręcamy w prawo i dalej idziemy prosto. Mimo, że jesteśmy na szlaku – brak oznakowań.
Po pokonaniu dystansu 500 metrów kończy się droga asfaltowa. Naszym oczom ukazuje się w końcu znak niebieskiego szlaku. Wchodzimy na dróżkę biegnącą pośrodku łąki (długa trawa, sporo kleszczy). Do tego w dniu naszej wycieczki na szlaku zalegało sporo błotka. Już na samym początku nasze buty poczuły trud wycieczki, a jeszcze tyle przed nimi.
Wraz z końcem tej dróżki skręcamy w prawo, idziemy kilka metrów i znów skręcamy – tym razem w lewo.To tutaj zaczyna się prawdziwa trasa. Szlak fantastyczny… wymagający… Przed nami ścieżka leśna z licznymi połamanymi drzewami. Przedzieramy się przez las, na tym odcinku czekają na nas trzy strome podejścia. Pierwsze znośne…Drugie, długie, kamieniste i bardzo strome… Dziwię się, że nasz synuś pokonał je bez „ale” na własnych nogach. Oczywiście z licznymi przerwami. Nie było łatwo…
Następnie skręcamy w prawo i znowu się wspinamy. Jest stromo, a pod butami kamienie. Ufff… udało się! Mogliśmy kontynuować naszą wyprawę. Wózek również dał radę, nie straciliśmy żadnego koła.
Po przejściu około 2.50 km (od początku trasy) wychodzimy z lasu, skręcamy w prawo i zaczyna się szeroka droga. Światełko w tunelu, nadzieja na chwilę odetchniemy. Niestety nic z tego… Przed nami znowu strome wzniesienie do pokonania, po kamienistym podłożu. Kierujemy się powolutku przed siebie. W końcu wychodzimy na wysokość około 800 m n.p.m.W tym momencie mamy pewność, że było warto! Naszym oczom ukazują się porywające widoki… Musieliśmy się na chwilę zatrzymać! Jest tu wyciętych sporo starych drzew i zasadzonych nowych, dzięki temu można rozkoszować się pięknem rozciągającej się tu panoramy. Widoczność idealna… Aż ciężko uwierzyć, że zapowiadali załamanie pogody. Kilka zdjęć, filmik, notatki i ruszamy dalej.
Kierujemy się wzdłuż zbocza, lekko pnąc się ku górze. Po przejściu około 500 metrów skręcamy w lewo na szeroką dróżkę.
W końcu jakiś łatwy odcinek na naszej trasie. Można nabrać sił. Ba! Trzeba nabrać sił, bo przed nami jeszcze sporo stromych podejść.
Po około kilometrze wchodzimy na leśną dróżkę. Z każdym krokiem robi się ona coraz bardziej stroma. Aż w końcu dochodzimy do podejścia mierzącego (według aplikacji) aż 700 metrów. Na tym odcinku również nie brakuje kamieni, chodzi się po nich bardzo ciężko. Szczególnie jeżeli nie ma się butów z antypoślizgową podeszwą.
Kotarnica
Po wdrapaniu się na górę czeka nas kilometr prostej drogi. Przechodzimy przez Kotarnicę. Łączą się tu dwa szlaki: nasz, niebieski i czarny (z Sopotni Wielkiej).Przed nami jeszcze niedługi odcinek w dół. Ładujemy szybko baterie widząc wzniesienie, które będziemy musieli za chwilę pokonać.Tak jak wspominałam czas podejść pod górę (zbocze Romanki). Dla odmiany na szlaku są liczne skały, korzenie, no i oczywiście kamienie.
Dochodzimy do polnej ścieżki, prowadzącej wzdłuż lasu iglastego. Na tym odcinku możemy zaobserwować (już za niedługo skosztować) ogromne skupiska borówek oraz porzeczki skalnej. W tym okresie wyglądają przepięknie, jaskrawozielone listki robią wrażenie.Po drodze (momentami) przebija się zza drzew widok na Pilsko oraz Babią Górę. Spacerkiem dochodzimy na szczyt Romanki. Dotychczas pokonując około 8.30 km.
Romanka szczyt
Romanka wysokość
Romanka położona jest 1366 m n.p.m.Całkowicie zalesiony szczyt w Grupie Lipowskiego Wierchu i Romanki. Widoków nie popodziwiamy tu żadnych. Jest tu skrzyżowanie kilku szlaków. Można ruszyć stąd do Bystrej, Żywca, wrócić do Sopotni Małej oraz udać się na Rysiankę/Halę Rysiankę oddzieloną Przełęczą Pawlusia znajdującą się na wysokości 1176 m n.p.m. Rozkładamy koc i zjadamy drugie śniadanie. Ja oczywiście obowiązkowo zażyczyłam sobie kawę. Przewija się tutaj naprawdę sporo ludzi. Nie tylko tych poruszających się pieszo, ale i rowerzystów.
Nam było mało. Ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem. Chcieliśmy dojść na Halę Pawlusia. Tak jak kiedyś wspominałam jestem miłośniczką hal w Beskidach. A Hala Pawlusia, po Hali Jaworowej jest według mnie jedną z cudowniejszych…Syn spał, wymęczony po długim przemarszu. Zaczynamy schodzić w dół, dochodzimy do drewnianego mostku.Idziemy dalej. Do pokonania mamy różnicę wysokości mierzącą 200 metrów. Niestety zaczyna padać, grzmieć… Pogoda zmienia się z każdą sekundą. Rozsądek podpowiada nam, że czas się wycofać i zawrócić. Burza jest coraz bliżej, zmierza z nad Pilska. Dochodzimy do polany, z której widzimy między innymi Halę Pawlusia, Rysiankę, Pilsko oraz królową Beskidów – Babią Górę.
Tu też kończymy swoją wycieczkę i zawracamy tym samym szlakiem. Nasze tempo staje się coraz szybsze, deszcz pada coraz mocniej, a burza jest coraz bliżej… Powrót nie należy do łatwych, ponieważ przed nami bardzo strome zejścia, a kamienie są mokre i bardzo śliskie.Ten wypad był wyjątkowy. Pokazał nam, że wyjście w góry w piękny słoneczny dzień, nie gwarantuje, że pogoda nie ulegnie zmianie. Mimo, że nie zapowiadali burz, ta była solidna. Potraktowaliśmy to jako naukę i przygodę. Będzie co wspominać. A góry w deszczu – coś fantastycznego… Do teraz mam przed oczami widoki deszczowych, burzowych gór…
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi wpisami zapraszam do śledzenia mojego bloga na Facebooku: Blog szlakowe.pl Zapraszam również na Instagram: @greenmagpic
Powiem tak ,wybrałem ten szlak bo również szukam mniej uczęszczanych i kilka razy,a było nas 3 chłopa, zastanawialiśmy jak Wy z tym wózkiem i dzieckiem to przeszliście, a za łatwo nie było 😁
W każdym razie fajna trasa.
Pozdrawiam
Prawdę mówiąc, patrząc z perspektywy czasu – sami zastanawiamy się, jak myśmy to przeszli z wózkiem i dzieckiem 😅 Choć mamy bardziej zwariowane wypady na koncie 😊 Choćby wyjazd wózkiem na Gówniak pod Babią Górą 😅 To były czasy… Zgadzam się z Tobą Denisie trasa bardzo fajna, spokojna, bogata w ładne widoczki. Pozdrawiamy i życzymy kolejnych górskich wędrówek w miłym towarzystwie 😊
Mieszkam tu i przyznaje się ze nie byłem😒 Super opisz😊 muszę to nadrobić💪😀
Jeszcze nic straconego – WSZYSTKO przed Tobą! 😁 Życzę Ci pięknej wycieczki oraz miłego poznawania okolic. Dziękuję, pozdrawiam serdecznie 🙂🤗
Witam. Fajnie że ktoś tak fajnie opisuje.My chodzimy co weekend po górach i śledzimy takie szczegółowe opisy a jakie piękne zdjęcia zwłaszcza z tym sympatycznym chłopczykiem.Już wiem gdzie się wybierzemy w tą niedzielę. Pozdrawiamy.WERONICZKA ,MAJA I STASZEK,G.