Pomysł na zdobycie Wielkiej Raczy zrodził się w naszych głowach podczas wyprawy na Wielką Rycerzową w poprzedni weekend. Wielka Racza to najwyższy szczyt w grupie Wielkiej Raczy (Worek Raczański) leżący w Beskidzie Żywieckim. Jego wysokość to 1236 m n.p.m.
Sprawdzaliśmy na aplikacji wszystkie możliwe szlaki prowadzące na szczyt, najprzystępniejszy do pokonania z dzieckiem i wózkiem wydał nam się szlak czerwony prowadzący z Przełęcz Graniczne (Vrescovske Sedlo). Mimo, że nie jest to najkrótsza droga na szczyt, jednogłośnie podjęliśmy decyzję, że zaryzykujemy. W końcu zawsze można się wycofać. Szlak jest bardzo różnorodny, ciekawy oraz pełen górskich widoków. Ogólnie dużo się na nim dzieje i nie ma miejsca na nudę. Jako ciekawostkę dodam, że szlak czerwony ma swój początek w Zwardoniu.
Dla osób wybierających się na Wielką Raczę z dziećmi polecam krótszy i o wiele łatwiejszy szlak żółty z Rycerki na Wielką Raczę.
Trasa: Przełęcz Graniczne (Verscovske Sedlo) SZLAK CZERWONY – Kikula (Kykula) – Magura – Przysłop Wielki -Wielka Racza (Velka Raca) – powrót tym samym szlakiem
Dystans: ponad 25 km
Czas trwania: ponad 8 h (sam przemarsz z dzieckiem i wózkiem)
Minimalne wzniesienie: 797 m
Maksymalne wzniesienie: 1279 m
Mapka oraz wykres z różnicą wniesień – aplikacja z której został zrobiony zrzut ekranu pokazuje mniejsze odległości niż zmierzone podczas wędrówki aplikacją Endomondo
Przełęcz Graniczne parking
Niedziela, pobudka wczesnym rankiem, szybkie pakowanie i w drogę. Im bliżej byliśmy Przełęczy Granicznej, tym bardziej malownicza droga prowadziła nas do celu. Niecała godzina i byliśmy na miejscu. Zero samochodów, jeden przechodzący turysta – bajka, pomyślałam. Wspaniałe widoki rozciągające się wprost z parkingu pozwoliły na chwilę zapomnieć o zimnym wiaterku, lekkim zachmurzeniu i błotku, które na nas czekało po wyjściu z samochodu.Koniec podziwiania, czas ruszać w drogę. Startujemy szlakiem czerwonym idącym wzdłuż granicy polsko-słowackiej. Początkowo droga prosta (błotnista). Po przejściu zaledwie 300 m zaczyna się bardzo strome, kamieniste podejście. Po przejściu 500 m mamy chwilkę na odetchnienie, ponieważ droga łagodnieje.
Następnie droga skręca w lewo. Trzeba być czujnym, ponieważ umiejscowienie znaku ze szlakiem można zinterpretować jako skręt na drogę prowadzącą przez las. Niestety doświadczyliśmy tego na własnej skórze. Na szczęście szybko zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak i zawróciliśmy. Dla odmiany szlak biegnie drogą w dół.Dochodzimy do zachwycającego miejsca, w którym znajduje się tabliczka informująca nas, że jest to OBSZAR NATURA 2000 BESKID ŻYWIECKI. Idziemy powolutku wzdłuż ogromnej polany, nie mogąc nasycić się pięknem tego miejsca.
Mijamy polanę, po chwili przyjemna, utwardzona droga zaczyna zamieniać się na kamienistą. Wchodzimy do lasu, robi się stromo. Na tym odcinku czeka nas kilka konkretnych podejść do pokonania. Podczas wędrówki towarzyszy nam śpiew ptaszków. Póki co jesteśmy sami na szlaku.
Ostatnie wzniesienie przed dotarciem na szczyt Kikula jest naprawdę wymagające. Ma ponad 0.5 km, ale daje popalić… Szczególnie jak ciągnie się za sobą wózek. Kamienie są śliskie, trzeba być czujnym.
Przed nami ostatnia prosta i docieramy na słowacki szczyt. Na tym odcinku spotkaliśmy pierwszą grupkę ludzi. Oczywiście nie obyło się bez komentarza skierowanego w naszym kierunku: „niezła wyprawa”.
Kikula
No i udało się… Bez chwili zastanowienia rozkładamy koc. Kikula (Kykula) położona jest pomiędzy Jaworzyną 1173 m n.p.m., a przełęczą Pod Banią 1000 m n.p.m. Biegnie tu granica polsko-słowacka. Szczyt jest mocno zalesiony i nie rozciągają się tu żadne widoki. Jest natomiast miejsce, żeby zrobić piknik. Czas czegoś się napić i zjeść drugie śniadanie.
Przerwa na kawę, notatki z trasy. W końcu wpis na blog sam się nie zrobi.
Brzuszki pełne, jeszcze kilka zdjęć, chwila zabawy autkiem i czas ruszać dalej. Przed nami jeszcze naprawę sporo drogi do pokonania. Wielka Racza czeka!Ruszamy drogą widoczną na zdjęciu powyżej, będziemy szli w kierunku szczytu Magura 1087 m n.p.m. Ten odcinek należy do bardzo przyjemnych (prosta, łatwa droga). Najzabawniejsze jest to, że wdrapaliśmy się na szczyt po to, żeby teraz schodzić w dół. Taki urok tego szlaku. Znowu możemy rozkoszować się śpiewem ptaków.
Po drodze ratujemy topiące się w kałużach żuczki – synuś nie potrafi przejść obok nich obojętnie. Sporo kałuż i błota na całym szlaku. Nasze buty będą wymagały porządnej kąpieli, a wózek wizyty na myjni ciśnieniowej. Na niebie masa ciemnych chmur. Towarzyszy nam lekki stres, zastanawiamy się czy coś z nich spadnie. Cały czas kierujemy się w dół. Dochodzimy do miejsca (widocznego na zdjęciu poniżej), w którym skręcamy w lewo. Wchodzimy na leśną ścieżkę.Z lasku wychodzimy na wąską dróżkę. Po chwili dochodzimy do drewnianego mostku oraz ujęcia, pitnej, górskiej wody. Robimy chwilkę przerwy, aby się troszkę ochłodzić. Nasz synuś smacznie sobie śpi, my kontynuujemy naszą wyprawę.
Ponownie wchodzimy na leśną ścieżkę. Po drodze czeka nas dość strome podejście. Po chwili szlak skręca w lewo. Na szczęście ta część drogi jest bardzo dobrze, jasno oznakowana.
Oczywiście po drodze nie obyło się bez przerw na robienie zdjęć. Dla mnie drogi leśne są rajem. Jest na nich tyle rzeczy do sfotografowania. Zauważyłam motyla, który chętnie pozował do zdjęć, pijąc nektar. Idziemy dalej, wchodzimy na drogę biegnącą wzdłuż zbocza. Mamy znowu okazję nacieszyć oczy widokami górskimi.Dalej czeka na nas wąska droga prowadząca przez gęsty las, na której jest sporo wystających korzeni. Syn nadal słodko śpi. Dobrze, że jest nauczony spać w ekstremalnych warunkach. W pewnym momencie ma się wrażenie, że przechodzi się przez tunel z drzew.
Nasz Wędrowniczek wypoczęty, z dobrym humorem rusza w dalszą trasę na własnych nogach.Plusem tego szlaku jest fakt, że droga jest bardzo rozmaita. Wychodzimy na drogę prowadząca wzdłuż zbocza. Dystans jaki dotychczas pokonaliśmy to 9.30 km. Jesteśmy coraz bliżej celu. W tym miejscu również można nacieszyć oczy górskimi widokami.
Po przejściu drogi przy zboczu, wchodzimy do lasu iglastego. Las momentami jest bardzo gęsty.
Przysłop Wielki
Mijamy tu szczyt Przysłop Wielki położony 1037 m n.p.m. Tabliczka z nazwą szczytu jest tak dobrze ukryty pomiędzy drzewami, że zauważyliśmy ją dopiero w drodze powrotnej.
Po pokonaniu leśnego odcinka wychodzimy na otwartą przestrzeń. Kierujemy się wzdłuż słupów energetycznych, które prowadzą prawdopodobnie do Schroniska PTTK na Wielkiej Raczy. Na tym odcinku czeka nas podejście kamienistą drogą.
Obłaz
Wchodzimy na szczyt Obłaz (1043 m n.p.m.). Teraz nasz czerwony szlak zaczyna schodzić w dół, ale nie na długo… Po chwili szeroką, kamienistą drogą znowu pniemy się w górę. Na tym odcinku to naprawdę strome podejście – 800 metrów.
Spotykamy starsze małżeństwo, które z zaciekawieniem reaguje na naszą trójkę. Wspomnienia powróciły i z uśmiechem na ustach starszy pan opowiada historię jak to przemierzał z córką i z wózkiem Beskid Śląski. Niestety kiedyś wózki nie miały amortyzatorów i jego córka bardzo płakała na wertepach. Podkreślił, że na Wielką Raczę z dzieckiem nie dotarł. Uwielbiam spotykać ludzi na szlakach, a jeszcze bardziej historie jakie nam opowiadają. Za każdym razem będąc w górach słyszymy jakąś anegdotę z przed lat.Już naprawdę niewiele dzieli nas od szczytu. Dochodzimy do miejsca w którym skręcamy w lewo, do pokonania mamy jeszcze wąską, leśną drogę. 12.80 km docieramy na miejsce. Przed nami jeszcze schodki prowadzące do Schroniska PTTK na Wielkiej Raczy i drugie na platformę (wieżę) widokową.
Wielka Racza
Schronisko PTTK na Wielkiej Raczy
Tak jak wspominałam powyżej, po pokonaniu pierwszych schodków wychodzimy przy schronisku PTTK na Wielkiej Raczy. Są tu ławeczki ze stolikami, przy których odpoczywa sporo turystów. Można posilić się ciepłym posiłkiem, napić się kawy, herbaty, piwa. Oczywiście istnieje również możliwość noclegu. Do dyspozycji turystów jest 60 miejsc noclegowych w pokojach kilkuosobowych. Po wyczerpaniu miejsc w pokojach można przespać się tak jak to przystało na prawdziwego turystę na karimacie. Dodam, że obsługa schroniska jest przyjaźnie nastawiona do turystów.
Schronisko na Wielkiej Raczy 2018
Mała aktualizacja – Schronisko na Wielkiej Raczy 2019
Minął nieco ponad rok, a my ponownie wybraliśmy się na Wielką Raczę. Ku naszemu zaskoczeniu schronisko zostało wyremontowane. Zobaczcie sami jak wygląda aktualnie 🙂
Platforma widokowa na Wielkiej Raczy
Platforma widokowa znajdująca się na szczycie to nie lada atrakcja, w szczególności dla małych turystów. Została ona postawiona w 1995 roku. Na platformę prowadzą dość strome schody. Widoki – zapierają dech w piersiach. Szkoda, że w dniu naszej wycieczki na szczycie tak mocno wiało.
Z platformy można podziwiać przepiękną panoramę górską między innymi na Beskid Żywiecki, Beskid Śląski, Beskid Mały, Tatry Zachodnie oraz Tatry Wysokie, pasmo Małej Fatry.
Tak jak wspominałam na szczycie dość mocno wiało. Udało nam się znaleźć idealną miejscówkę – budka nadleśnictwa, która służyła nam za parawan i chroniła nas od wiatru. Jest tu dość duża przestrzeń. Nie ma tłumów. Ludzie przychodzą tu na chwilę, wchodzą na platformę widokową, robią kilka zdjęć i wracają do schroniska, bądź ruszają w dalszą drogę. My oczywiście posiedzieliśmy troszkę dłużej, aby odpocząć przed drogą powrotną, która była długa i niełatwa. Gdyby nie fakt, że gonił nas czas na pewno zostalibyśmy dłużej na szczycie Wielkiej Raczy.Na szczycie Wielkiej Raczy stoi Krzyż Pojednania. Powrót oczywiście tym samym szlakiem – czerwonym. Jedyny wyjątek w naszym przypadku to zejście z samego szczytu. Nie zdecydowaliśmy się schodzić schodkami obok schroniska, lecz udaliśmy się drogą prowadzącą w dół, za schroniskiem. Po kilku metrach łączy się ona ze szlakiem. Tym razem droga powrotna do samochodu, to nie tylko strome zejścia, ale również strome podejścia.W drodze powrotnej załapaliśmy się na spektakularny zachód słońca. Miód dla oczu… Tak można kończyć każdy dzień.
Podsumowanie
Ponad 8 godzin samego przemarszu. Szlak nie należy do prostych, szczególnie jeśli wędruje się z dzieckiem i wózkiem. Mimo wszystko na Wielką Raczę jeszcze wrócimy. Następnym razem musimy jednak wcześniej wyjść na szlak. Nie ma nic gorszego niż goniący nas czas. W domu byliśmy po 22:00. Oj, mimo zmęczenia – nie było łatwo zasnąć…
Bardzo fajna alternatywa na zdobycie Wielkiej Raczy. I jeszcze ten zachód słońca. Brawo!
Dziękuję bardzo 😊 Prawdę mówiąc… Zachód słońca na szlaku był zupełnie nieplanowany 😅 Pozdrawiam Cię serdecznie Piotrze 🙂