Tym razem przeniesiemy się w zimowe Tatry Zachodnie. Wybierzemy się na Grzesia, który mimo nie za dużej wysokości (1653 m n.p.m.) oferuje nam przepiękną i bogatą panoramę na Tatry Zachodnie. Stanęliśmy na Grzesiu po raz pierwszy w życiu i choć to zabrzmi niedorzecznie, czuliśmy się jakbyśmy podziwiali widoki rozciągające się z dwóch tysięcy metrów. A możecie wierzyć mi na słowo – porównanie mamy. Jest to niezwykle widokowy szczyt. Różnica wzniesień, jaką trzeba pokonać, aby dostać się na Grzesia z Siwej Polany to ponad 700 metrów. Cała trasa mierzy 22 kilometry. Nam przejście tej trasy z sześcioletnim dzieckiem (łącznie z odpoczynkami i nieco dłuższą przerwą przy schronisku na Polanie Chochołowskiej oraz na samym szczycie Grzesia) zajęło 8 godzin. Warto mieć to na uwadze planując wyjście na Grzesia zimą, ponieważ dość szybko zapada zmrok.
Trasa: Siwa Polana (szlak zielony) – Polana Huciska – Polana Chochołowska – Schronisko na Polanie Chochołowskiej (szlak żółty) – Odejście na Bobrowiecką Przełęcz – Grześ – powrót tą samą trasą
Data: 12 styczeń 2021
Dystans: 22 km
Czas trwania: około 5:40 h (sam przemarsz z sześcioletnim dzieckiem)
Minimalne wzniesienie: 912 m
Maksymalne wzniesienie: 1636 m
Parametry z aplikacji Google Fit
Zimą warto spakować: raczki / raki, stuptuty (ochraniacze przeciwśnieżne), latarkę, termos z ciepłym napojem
UWAGA! Przed zimowym wyjściem na Grzesia dla własnego bezpieczeństwa sprawdź: prognozę pogody oraz poziom zagrożenia lawinowego.
Przez pandemię oraz związane z nią ograniczenia w naszym przypadku w grę wchodzą tylko jednodniowe wyjazdy w Tatry. W sumie zdążyliśmy już do nich przywyknąć. Z Bielska-Białej do Siwej Polany mamy około 120-130 km. W związku z tym musieliśmy wyruszyć w trasę z samego rana, aby zdążyć zejść z Grzesia na parking przed zmrokiem. Wszystko poszło według planu.
Siwa Polana – schronisko w Dolinie Chochołowskiej
Siwa Polana parking
Dojeżdżając do Siwej Polany są parkingi w cenie 10 zł za cały dzień postoju. Zostawiając tu samochód trzeba jednak trochę podejść szeroką drogą do samego wlotu Doliny Chochołowskiej. My ze względu na wycieczkę z dzieckiem oraz sporą ilość kilometrów, jaką mieliśmy pokonać jedziemy dalej. Nieopodal kasy Tatrzańskiego Parku Narodowego jest do dyspozycji turystów dość sporych rozmiarów parking, na którym rano w tygodniu są pustki. Stoją tu pojedyncze samochody. Cena za cały dzień postoju na tym parkingu to 15 zł. Przy parkingu stoją toalety toitoi.
Siwa Polana kasa Tatrzańskiego Parku Narodowego
Z parkingu ruszamy w kierunku kasy biletowej Tatrzańskiego Parku Narodowego, w którym zakupujemy bilety.
Ceny biletów są następujące:
- 10 zł – osoby dorosłe
- 5 zł – dzieci w wieku szkolnym
Przed kasą jest tabliczka informująca turystów, że po drodze przez którą, wiedzie nasz zielony szlak trzeba poruszać się lewą stroną. Jak się domyślacie jeżdżą tędy konie z saniami. Na szczęście rano, kiedy ruszamy na szlak jeszcze ich nie ma… Ogólnie są tu niewyobrażalne pustki… Pierwsza część szlaku, aż do Doliny Chochołowskiej jest prosta, niewymagająca, a do tego ciągnie się niemiłosiernie. Cała nasza trójka nie przepada za takimi szlakami. No, ale nie ma wyjścia, aby dostać się na Grzesia trzeba pokonać ten odcinek. Dobrze przynajmniej, że trasa jest dość urokliwa – jej przejście staje się dla nas przyjemniejsze, a dzięki sankom możemy nieco przyspieszyć kroku. Kierujemy się prostą, szeroką drogą, która w dniu naszej wyprawy była solidnie zaśnieżona, dzięki czemu syn mógł jechać kiedy tylko miał na to ochotę na sankach. Temperatura nas nie rozpieszczała… Było minus piętnaście stopni, a odczuwalna temperatura była o wiele niższa przez naprawdę mroźny wiatr. Na tym odcinku szlaku po drodze mijamy liczne Bacówki, które ze względu na wczesną porę były pozamykane. Po prawej stronie jest park linowy. Na szlaku do Polany Chochołowskiej jest wyznaczonych sporo miejsc do odpoczynku dla turystów (stoły, ławki). Po przejściu kilometra mijamy czerwoną tabliczkę z napisem: Tatrzański Park Narodowy. Dalej wędrujemy szeroką drogą. Po chwili dochodzimy do drogowskazu, który informuje nas, że kierując się zielonymi znakami do Doliny Chochołowskiej dojdziemy za 1h 55min. Następnie mijamy mostek, a po chwili kolejny. Od razu napiszę, że jest ich na szlaku kilka. Prowadzą one nad Chochołowskim Potokiem, który miejscami jest porządnie zmrożony. 2.60 km – po prawej stronie jest drewniana ławka, po chwili kolejna. Zmęczeni wędrówką turyści mogą tu odpocząć. Otwiera się widok na zaśnieżone Tatry Zachodnie (zobaczysz między innymi: Rakoń i Wołowiec). Jak widzicie warunki do fotografowania z rana nie były za dobre. Na szczęście z biegiem czasu było już tylko coraz piękniej.3.50 km – na szlaku jest możliwość skorzystania z toalety toitoi oraz odpoczynku w wyznaczonym dla turystów miejscu. Z tablic informacyjnych dowiadujemy się, że obowiązuje lawinowa jedynka.
Polana Huciska
Po około 200 metrach (3.70 km) naszym oczom ukazuje się tabliczka z napisem: Polana Huciska – 982 m n.p.m., na której znajduje się Bacówka oraz odbywa się kultowy wypas owiec. Od Polany Huciska do Doliny Chochołowskiej według drogowskazu mamy jeszcze 1h 15min. drogi. Przechodzimy 300 metrów (4 km) i znowu kierujemy się po moście idącym nad Chochołowskim Potokiem. Po 400 metrach (4.40 km) przechodzimy po kolejnym moście – tym razem kamiennym.4.60 km – drogowskaz informujący nas, że do Doliny Chochołowskiej mamy jeszcze zielonymi znakami godzinę drogi. Jest tu skrzyżowanie szlaków. Dla zainteresowanych dodam, że prowadzi stąd również czarny szlak idący na Dolinę Kościeliską. My kierujemy się dalej zielonymi znakami, szeroką i wygodną drogą. Te pustki na szlaku były zadziwiające, czasem tylko przejechał samochód Tatrzańskiego Parku Narodowego. Na piątym kilometrze jest ławka, na której można złapać oddech na dalszą wędrówkę. My zrobiliśmy tu przerwę, ponieważ mimo dość szybkiego marszu nie mogliśmy się rozgrzać. Mroźny wiatr zdecydowanie to utrudniał. Dlatego zdecydowaliśmy się na kubek ciepłej, domowej zupki pomidorowej, która okazała się zbawieniem 😋
Po wypiciu zupki ruszamy dalej. Przechodzimy 500 metrów (5.50 km) i po prawej stronie drogi, tuż przy Chochołowskim Potoku jest budynek Leśniczówki. Za Leśniczówką jest drogowskaz (skrzyżowanie szlaków), informujący nas, że do Doliny Chochołowskiej zielonym szlakiem dojdziemy za 40 minut. Czarny i żółty szlak odbija w lewo na Iwanicką Przełęcz. Następnie przechodzimy przez most, za którym znów można odpocząć na ławce. Za mostem droga zaczyna iść w końcu leciusieńko w górę.
6.32 km – dochodzimy do rozwidlenia dróg. W lewo idzie czerwony szlak na Trzydniowiański Wierch (2h).
My na Polanę Chochołowską odbijamy w prawo, droga dla odmiany schodzi w dół. Droga jest szeroka i wygodna.
Polana Chochołowska
Od parkingu przeszliśmy niespełna 7 km (6.90 km) wchodzimy na największą w polskich Tatrach polanę – Polanę Chochołowską. Naszym oczom ukazują się pierwsze drewniane szałasy. Do dziś jest tu prowadzony kulturowy wypas owiec. Dalej kierujemy się wzdłuż Polany Chochołowskiej wydeptaną i wygodną drogą. Po drodze podziwiamy ośnieżone tatrzańskie szczyty należące do Tatr Zachodnich. Widać stąd między innymi: interesujący nas szczyt Grzesia, Wołowiec, Jarząbczy Wierch. 7.35 km – dochodzimy do słupa z białą tabliczką z napisem: Polana Chochołowska – 1105 m n.p.m. Idziemy dalej przyjemną ścieżką między drewnianymi szałasami.
Naszą uwagę przyciągają wznoszące się po prawej stronie szlaku turnie, są tą Mnichy Chochołowskie.7.70 km dochodzimy do rozwidlenia drogi. Szlak zielony idzie w lewo na Wołowiec przez Wyżnią Dolinę Chochołowską (2h 55′) oraz na Rakoń (2h 35′).My odbijamy tu w prawo i kierujemy się do budynku Schroniska położonego na Polanie Chochołowskiej. Po drodze rozmawiamy z przesympatycznym mężczyzną, który jest pełen podziwu dla naszego sześcioletniego synka. Opowiada nam wciągającą historię o ostatnim swoim wyjściu na Czerwone Wierchy organizowanym przez Portal Tatrzański. Dalej turysta zmierza w stronę Grzesia, my zatrzymujemy się przy schronisku.
Dolina Chochołowska schronisko
8 km – Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej położone 1146 m n.p.m.. Dojście do schroniska zajęło nam 1h 50min. (nie wliczając przerw). Schronisko to jest jednym z największych w Tatrach. Do dyspozycji turystów jest aż 120 miejsc noclegowych w pokojach od 2 -14 osobowych. Jest to doskonała baza wypadowa dla osób planujących piesze wycieczki w Tatry Zachodnie. Weszłam z synkiem do schroniska. Chcieliśmy bardzo spróbować specjał serwowany w schronisku – Deser Chochołowski. Wiele dobrego o nim słyszałam i teraz my również pod tym się podpiszemy. Połączenie jabłek z jagodami oraz świeżą śmietanką smakuje doskonale… Cena za deser to 13 zł. W czasie pandemii wydawany w opakowaniu jednorazowym, tak samo jak kawa, herbata czy też czekolada na gorąco. My ze względu na wczesną godzinę zdecydowaliśmy się zjeść na słodko, ale oczywiście w schronisku zjecie również dania obiadowe. Stoły z krzesłami w schronisku przez pandemię są otaśmowane i nie można z nich korzystać. Pozostają stoliki stojące przed budynkiem schroniska.
Dolina Chochołowska szlak na Grzesia
Od budynku Schroniska na Polanie Chochołowskiej schodzimy do drogowskazu, przy którym obieramy żółty szlak – skręcamy w lewo. Przypinamy sanki synka do ogrodzenia, ponieważ utrudniałyby nam dalszą wędrówkę.
Skręcamy w lewo i wchodzimy na ścieżkę leśną. Dróżka zaczyna piąć się w górę, jest szeroka i ubita. Na 9 km droga staje się jeszcze bardziej stroma. Na szlaku występują liczne oblodzenia. Raczki okazały się bardzo pomocne.
Następnie na chwilkę wychodzimy z lasu, ale nadal idziemy pod górę szeroką dróżką. 9.40 km szlak żółty naturalnie skręca w prawo.
Odejście na Bobrowiecką Przełęcz
9.50 km dochodzimy do skrzyżowania szlaków naszego żółtego oraz niebieskiego. Z tabliczki dowiadujemy się, że na szczyt Grzesia żółtym szlakiem mamy jeszcze 55 minut – odbijamy w lewo.
Niebieski szlak skręca tu w prawo na Borowiecką Przełęcz. Za drogowskazem decydujemy się na chwilę odpoczynku. Pogoda choć rano nie zapowiadała się obiecująco z każdą minutą stawała się coraz piękniejsza. Aż ciężko uwierzyć, że rano była taka szaruga 😅 Dzięki słońcu odczuwalna temperatura była w końcu wyższa – zrobiło się naprawdę przyjemnie…
Po chwili wchodzimy do lasku, w którym ścieżka pnie się w górę. Słońce pięknie przebijało się przez drzewa, co urozmaicało nam wspinaczkę. Musieliśmy być czujni, ponieważ roztapiający się od słońca śnieg spadał z drzew.
10.5km wychodzimy z lasu na otwartą przestrzeń. Spod warstwy śniegu wystają drewniane schody.
Po pokonaniu odcinka ze schodami szlak żółty skręca lewo i zaczyna się strome i dość długie podejście pod szczyt Grzesia. Jeszcze parę kroków i będziemy wędrować wśród kosodrzewiny. Widoki na tym odcinku, aż do samego Grzesia są bajkowe. Ośnieżone szczyty Tatr na tle błękitnego nieba robią piorunujące wrażenie. Aż chciało się krzyczeć ACH, OCH…! 😅😍
Dodam, że patrząc na prawo przy sprzyjających warunkach ze szlaku żółtego na Grzesia widać Beskid Żywiecki z Babią Górą na czele. Mimo, że niebo w tę stronę było zachmurzone nam się udało rzucić okiem na naszą Królową Beskidów. Szlak pnie się stromo w górę… i w górę między kosodrzewiną…
Na liczniku mamy niecałe 11km – wychodzimy pod szczytem Grzesia. Już tutaj możemy nacieszyć oczy fantastycznym krajobrazem na Tatry Zachodnie. Oczywiście zatrzymujemy się tu na chwilę. Powiem tyle – nie wiadomo gdzie posiać oczy… Jest tu tak zachwycająco pięknie… Serducho bije szybciej 💙Przed nami ostatnie, krótkie i niezbyt wymagające już podejście na Grzesia (widoczne na poniższym zdjęciu).
Grześ
11km – Grześ położony jest 1653 m n.p.m. Przebiega przez niego polsko – słowacka granica. Tak jak już wspominałam na początku wpisu z Grzesia możemy podziwiać bogatą panoramę na Tatry Zachodnie. Na szczycie Grzesia stoi drewniany krzyż.
Na Grzesiu spędzamy sporo czasu na rozmowie z innymi turystami, podziwianiu fantastycznych widoków oraz robiąc zdjęcia do rodzinnego archiwum 😍
Grześ propozycja dalszej wędrówki
Z Grzesia można kontynuować wędrówkę niebieskim szlakiem na Wołowiec (1h 40′) przez Rakoń (1h 10′). My mieliśmy wielką ochotę, aby przejść z Grzesia na Rakoń , ale stwierdziliśmy, że nie wyrobimy czasowo i zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. To była bardzo dobra decyzja. Małżeństwo, które poznaliśmy na szyczycie również poszło za naszym przykładem.
Jeżeli chcesz zobaczyć jak prezentuje się Rakoń (1879 m n.p.m.) oraz Wołowiec (2063 m n.p.m.), jaka rozciągająca się z nich panorama. Koniecznie zajrzyj tutaj: Szlak na Wołowiec przez Rakoń ze Słowacji
Grześ zimą – zdjęcia
Zejście do Polany Chochołowskiej poszło nam zadziwiająco sprawnie i przyjemnie. Po drodze mijaliśmy pojedynczych turystów zmierzających jeszcze w stronę Grzesia. Po drodze zastanawialiśmy się czy sanki synka są tam, gdzie je przypięliśmy. Na szczęście były 😉 Przejście prostego odcinka z Polany Chochołowskiej do Siwej Polany nie należało już do takich przyjemnych. Jeździły zapełnione po brzegi dorożki, na szlaku było sporo turystów (miejsce nie do poznania – rano były tu pustki). Na parking docieramy około 15:40. Ściągamy raczki, zmieniamy obuwie i ruszamy w drogę powrotną do Bielska-Białej. Za nami kolejny cudowny, pełen wrażeń dzień w górach, który w wyjątkowy sposób zapiszę się w naszej historii 💙
Następnym razem mamy w planach zdobycie Grzesia od strony słowackiej. Na pewno podzielę się z Wami wrażeniami. Tymczasem do zobaczenia na szlaku 😉
Zapraszam do śledzenia mojego bloga na Facebooku: Blog szlakowe.pl oraz na Instagramie: @greenmagpic
Fajny opis tylko wkradł się istotny błąd nie macie RAKÓW tylko RACZKI a to może niektórym narobić kłopotów jeśli zasugeruja sie Waszyn opisem- szczególnie nowicjuszom którzy będą chcieli pójść dalej np. na Wołowiec.
Słuszne spostrzeżenie – już poprawiam. Dziękuję, pozdrawiam serdecznie.