Prawdę mówiąc to była zupełnie nieplanowana wizyta w Pieninach Spiskich. Niespełna godzinę wcześniej zeszliśmy z gorczańskiego szlaku po wizycie w Kolibie na Łapsowej Polanie (opis trasy w przygotowaniu). Byliśmy dobrze z czasem i stwierdziliśmy, że skoro przejechaliśmy tyle kilometrów z Bielska – Białej w Gorce, żal było wracać do domu tak wcześnie. Tym sposobem podjęliśmy spontaniczną decyzję o zdobyciu Żaru w Pieninach Spiskich.
Wybraliśmy szlak czerwony biegnący z malowniczej wsi leżącej u podnóża naszego celu Żaru, noszącej nazwę Dursztyn. Co zyskaliśmy? Spokój na szlaku, wspaniałe, choć trochę zachmurzone widoki na Tatry, Gorce oraz zabawne wspomnienia 😅 Szlak ten, a raczej jego większa część była nam doskonale znana, ponieważ trzy lata temu mieliśmy nieudaną próbę zdobycia Żaru właśnie tym szlakiem z synkiem i jego wózkiem. Niestety podejście na czerwonym szlaku okazało się zbyt wymagające. To była jedyna trasa, na której polegliśmy wędrując po górach z dzieckiem i jego karocą.
Trasa: Dursztyn (szlak czerwony) – Dziura Mutiego – Żar – powrót tą samą trasą
Data: 3 październik 2020
Dystans: 7.70 km
Czas trwania: około 2:10 h (sam przemarsz z sześcioletnim dzieckiem)
Minimalne wzniesienie: 689 m
Maksymalne wzniesienie: 920 m
Parametry z aplikacji endomondo
Dursztyn parking
Samochód zostawiamy w Dursztynie po prawej strony ulicy zaraz przed tablicą: MAŁOPOLSKA NA WYPASIE na małym, bezpłatnym parkingu. Poniżej podaję dokładne parametry miejsca parkingowego.
Wyciągamy z bagażnika rowerek synka, zakładamy plecaki i kierujemy się szlakiem czerwonym wzdłuż asfaltowej drogi prowadzącej między pięknymi polami, na których pasą się szczęśliwe krówki.
Po około 700 metrach kończy się asfalt, a droga zaczyna schodzić w dół.Po kolejnych 300 metrach (1 km) znaki czerwone naturalnie skręcają w lewo, kończy się też asfalt.Dochodzimy do tabliczki z napisem Bacówka, którą odwiedziliśmy w drodze powrotnej, kiedy to schodziliśmy z Żaru. Należy podejść do niej około 100 metrów. Oczywiście nasza wizyta w Bacówce również nie była planowana 😅 Wszystko zawdzięczamy tej małej łobuziarze, która odłączyła się od stada i przestraszona błąkała się dość wysoko w lesie. Sumienie nie pozwoliło nam jej tak zostawić samej w 'dziczy’. Poszliśmy zgłosić Bacy, że zabłąkana owieczka przechadza się samotnie po czerwonym szlaku. Wypytałam Bacy o wilki i inne zagrożenia czyhające w tych rejonach na zbłąkane owieczki w tych okolicach. Przy okazji zakupiliśmy ser owczy, który był świeżutki i smaczny. Polecamy!Przy znaku na Bacówkę nasz czerwony szlak naturalnie skręca w lewo. Na drodze zalega sporo błota. Przez ostatnie dni dość intensywnie padał deszcz. Najwięcej frajdy ma nasz syn. Przejeżdżanie z dużą prędkością przez zalegające na szlaku kałuże okazują się niesamowitą atrakcją 😅Po chwili droga zawija w prawo. Aplikacja wskazuje, że od parkingu przeszliśmy 1.40 km, ścieżka zaczyna się piąć w górę. Po czym po około 200 metrach na moment łagodnieje. Na polanie, przy samym szlaku czerwonym pasą się owieczki. Mamy za sobą 1.90 km (od parkingu) podejście robi się coraz bardziej strome. Momentami na chwilę łagodnieje.
2.30 km dostrzegamy na drzewie oznaczenie, że nasze czerwone znaki będą skręcały w lewo. Wchodzimy na drogę leśną, która od teraz będzie szła w górę. Z każdym krokiem będzie się stawać coraz to bardziej stroma.
Po 300 metrach (2.60 km) podejście nabiera na sile. To jest najtrudniejszy odcinek na tym szlaku. Na zdjęciach nie widać jak bardzo jest stromo. Tak jak wspominałam w dniu naszej wycieczki było ślisko co utrudniało 'wspinaczkę’. Za to widoczki wyłaniające się zza drzew pozytywnie wpływały na nasze nastroje 😎 Szczególnie widok na Tatry… Szkoda tylko, że widoczność była tak mocno ograniczona.
Mamy na licznikach 2.90 km – podejście idzie w niepamięć. Skręcamy w prawo i kierujemy się wąską, niewymagającą ścieżką. Patrząc na lewo w oczy rzuca się Jezioro Czorsztyńskie. Natomiast po prawej stronie widać tatrzańskie szczyty.
Dziura Mutiego
3.40 km – po lewej stronie dostrzegamy tabliczkę z napisem DZIURA MUTIEGO – UWAGA WLOT! Trzeba zachować ostrożność, ponieważ jest tu wlot do wspomnianej powyżej groty. O miejscu tym krążą legendy. Ponoć miał tu ukryć swoje skarby sam Janosik. Tuż obok jest ciekawy punkt widokowy.
Dalej kierujemy się wąską, leśną ścieżką, która po 350 metrach doprowadza nas na najwyższy szczyt w Pieninach Spiskich – Żar.
Żar – Pieniny Spiskie
Aplikacja endomondo wskazuje, że od parkingu w Dursztynie przeszliśmy 3.75 km – docieramy do celu!
Żar wysokość
Żar położony jest 883 m n.p.m. Jest to najwyższy szczyt w Pieninach Spiskich.
Choć sam szczyt Żaru jest zalesiony to dzięki drewnianej wieży widokowej można zobaczyć kawał świata (mimo, że wieża nie należy do najwyższych). Rozciąga się stąd doskonały widok na Jezioro Czorsztyńskie, sąsiadujące z Pieninami Gorce oraz na małopolskie wsie: Frydman i Dębno. Tuż obok drewnianej konstrukcji można odpocząć na drewnianej ławce. Zarówno podczas poprzedniej, jak i tej wizyty na Górze Żar panowała tu totalna cisza i spokój. Odnoszę wrażenie, że szczyt ten nie należy do popularnych, a szkoda…
W dniu naszej wycieczki na Żar przez szczyt przewinęli się pojedynczy turyści, którzy jak się okazało po rozmowie z jednym z nich byli żołnierzami z 16 batalionu powietrznodesantowego z Krakowa, którzy „lecą” kilka dni po górach z Bieszczad aż w Tatry (ich celem były Rysy), aby uzbierać pieniądze na leczenie chorej, dwunastoletniej dziewczynki Gabrysi. Cel jest naprawdę szczytny, byliśmy pełni podziwu dla tych żołnierzy ❤ Więcej informacji o akcji znajdziesz na Facebooku: Lecimy dla Gabrysi
Ciekawostka
Jako ciekawostkę dodam, że podczas naszej pierwszej wizyty na Górze Żar nie było tabliczki oznaczającej szczyt oraz jego wysokość. Była natomiast kartka (w dość opłakanym stanie) włożona w przezroczystą folię. Prawdę mówiąc bardzo ucieszył mnie widok pięknej, żółtej tabliczki 😍 Mała rzecz, a cieszy…
Na Żarze spędziliśmy milusio czas rozkoszując się wspaniałymi widokami. Niestety z każdą minutą robiło się coraz chłodniej. Zdecydowaliśmy się wracać. Zejście szlakiem czerwonym nie należy do prostych. Trzeba się nieźle nagimnastykować i uważać, aby nie podjechać. Warto zaopatrzyć się w kijki. Na zakończenie podsumuję wpis dwoma zdaniami: Pieniny Spiskie są magiczne… Zawsze wracam w te strony z wielką radością.
Wracając do domu mogliśmy nacieszyć oczy niesamowitym, jesiennym zachodem słońca. Niesyty zatrzymanie się na drodze szybkiego ruchu, aby zrobić kilka fotek nie wchodziło w grę. Zostało mi tylko uchwycenie tego płonącego nieba przez szybę naszego samochodu. Niestety nie oddaje ono piękna tego wieczoru… ale wspomnienia pozostały i to jest najważniejsze 😍
Zobacz koniecznie
Będąc w okolicy Pienin Spiskich – Dursztyna warto odwiedzić również:
Zapraszam do śledzenia mojego bloga na Facebooku: Blog szlakowe.pl i na Instagramie: @greenmagpic
Zdobywamy szczyty dla Hospicjum 2020