Mimo wielu wątpliwości zdecydowaliśmy się spróbować zdobyć nasz pierwszy dwutysięcznik. Zaczęło się całkiem niewinnie. Jak zawsze szukaliśmy jakiejś fajnej trasy na kolejną naszą wyprawę. Otworzyłam tabelkę i przejrzałam najniższe dwutysięczniki w polskich Tatrach, później sprawdziłam czy mają sztuczne ubezpieczenia (na nie nasz synuś jeszcze nie jest gotowy). Wybrałam drugi względem wysokości dwutysięcznik – Kopę Kondracką. Zaproponowałam mężowi trasę z Kuźnic, który był jak najbardziej za. A co! Raz się żyje 😉 Po ponad roku regularnego chodzenia po górach nadszedł czas, aby obrać jakiś konkretniejszy cel. Nasz czteroletni syn pokazał, że drzemie w Nim prawdziwa siła. Przeszedł szlak na własnych nogach. Własnym oczom nie wierzyliśmy jak ten mały człowieczek dzielnie radzi sobie z przeciwnościami jakie stawały Mu w drodze na Kopę Kondracką.
Szlak na Kopę Kondracką (masyw Czerwonych Wierchów), który opiszę jest o tyle ciekawy, że nie wraca się tą samą drogą. Robi się pętlę, dzięki której masz możliwość zobaczenia Kopy praktycznie z każdej strony. Dodatkowo towarzyszy nam widok na Giewont u stóp, którego odpoczywamy przed zejściem do Polany Kondratowej.
Trasa: Zakopane Kuźnice (niebieski szlak) – Polana Kalatówki (zielony szlak) – Polana Kondratowa – Hala Kondratowa- Przełęcz pod Kopą Kondracką (czerwony szlak) – Kopa Kondracka – Kondracka Przełęcz (żółty szlak) – Hala Kondratowa (niebieski szlak) -Zakopane Kuźnice
Data: 19 wrzesień 2018
Dystans: około 15 km
Czas trwania: około 6:30 h (sam przemarsz z czteroletnim dzieckiem)
Minimalne wzniesienie: 1053 m
Maksymalne wzniesienie: 2047 m
Parametry z aplikacji endomondo
Aktualizacja! Wpis został uzupełniony o zdjęcia z października 2019 oraz listopada 2020.
Tym razem zdecydowaliśmy się na nocleg w okolicach Zakopanego. Dwie noce były całkiem rozsądnym rozwiązaniem. Pobudka nad ranem, podróż, potem 10 godzin na szlaku i po tym wszystkim powrót 140 kilometrów do Bielska– przy dziecku nie wchodziło to w grę. Dzięki temu kolejnego dnia mogliśmy zrobić krótszą, niewymagającą trasę, która mimo to oferowała nam przepiękne widoki na szczyty, które dzień wcześniej przemierzaliśmy, ale o tym w dalszej części wpisu. No i odwiedzić Krupówki… Zawsze brakuje nam na to czasu podczas pobytu w Tatrach.
Wstaliśmy o 5:00, żeby na spokojnie się zebrać, napić mocnej kawy i zjeść porządne śniadanie. Dzień przywitał nas zapierającym dech w piersiach wschodem słońca…
Parking, busy Kuźnice
Z kwatery do centrum Zakopanego mieliśmy niecałe 12 kilometrów drogi. Dojechaliśmy na parking usytuowany w sąsiedztwie ronda Jana Pawła II. Parking jest płatny – cały dzień postoju to koszt 20 zł.
Była godzina 7:00 rano. Poranek był bardzo rześki, było dość zimno i wilgotno. Ruszyliśmy na przystanek, niestety widzieliśmy jak bus odjeżdża. Poza sezonem, o tak wczesnej porze nie ma ich tu tyle co w sierpniu. Na szczęście stało sporo taksówek, które również jadą do interesujących nas Kuźnic. Przejazd taksówką to koszt taki sam jak busem po 5 zł od osoby (Uwaga! cena jest zależna od sezonu). Oczywiście można przejść ten odcinek pieszo, drogą asfaltową, nie trzeba korzystać z przewozu. Przejście tego odcinka zajmuje około 15 minut. My jednak decydujemy się zaoszczędzić siły na potem. W końcu przed nami niełatwy orzech do zgryzienia. W kilka minut docieramy na miejsce. Pod Kolejką na Kasprowy Wierch mimo wczesnej godziny ustawiła się już całkiem długa kolumna ludzi.
Kierujemy się na lewo od kolejki, wchodzimy na niebieski szlak. Idziemy szeroką, brukowaną drogą, po której przejeżdżają pojedyncze samochody terenowe (prawdopodobnie do Hotelu Górskiego PTTK Kalatówki).Po około 0.90 km naszym oczom ukazuje się kasa Tatrzańskiego Parku Narodowego, w której kupujemy bilet. Cena: 10 zł od osoby (syn wchodzi za darmo, opłaty pobierane są za dzieci w wieku szkolnym – 5 zł).Zaraz za kasą TPN znajduje się rozwidlenie i dwie drogi. Obydwie prowadzą niebieskim szlakiem – później się łączą. Idąc w lewo wybierzesz, krótszą trasę (o 10 minut), lecz pozbawioną widoków, prowadzącą przez las u stóp Polany Kalatówki. My decydujemy się na tę drugą, dłuższą opcję. Idziemy prosto i kierujemy się na Hotel Górski PTTK Kalatówki. Droga jest przyjemna, z każdą minutą robi się też coraz cieplej. Jako ciekawostkę dodam, że na tej drodze znajduje się klasztor Albertynek na Kalatówkach. Na 1.60 km można odbić na Ścieżkę pod Reglami oraz Dolinę Białego, do której prowadzą czarne znaki. My maszerujemy spokojnie dalej. Po niecałych 2 kilometrach od Kuźnic docieramy pod Hotel Górski Kalatówki.
Polana Kalatówki
Polana Kalatówki położona jest 1195 m n.p.m. w Dolinie Bystrej. Tak jak już wspominałam powyżej znajduje się na niej potężne schronisko, w którym jest restauracja, kawiarnia. W zimę można natomiast wypożyczyć narty. W sezonie zimowym otwarte są tu dwa wyciągi narciarskie.Za schroniskiem znajduje się polana, z której rozciąga się wspaniały widok na Kasprowy Wierch oraz kolejkę linową kursującą na szczyt. Jest tu duża, trawiasta przestrzeń. Można rozgościć się na drewnianych ławkach ze stolikami. Miejsce idealne na pierwszy przystanek. W dniu naszej wycieczki mogliśmy się wygrzać na kocyku. Można byłoby tu siedzieć i siedzieć. Szczególnie, że na szlaku nie ma tłumów. Jest cisza i spokój.
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Drogowskaz wskazuje 45 minut drogi na Halę Kondratową. Przechodzimy wzdłuż polany i wchodzimy na leśną ścieżkę.Droga jest bardzo przyjemna, momentami pnąca się w górę. Na 2.60 km łączą się dwa szlaki: nasz niebieski oraz ten odbijający w lewo przy kasach TPN.Skręcamy w lewo, idziemy dość wąską, skalną dróżką leśną. Na 3.40 km czeka nas dość strome podejście. Jak widać na zamieszczonym zdjęciu kamienie są mocno wyślizgane przez turystów. Trzeba być ostrożnym pokonując ten odcinek. Bardzo łatwo wywinąć orła na tym śliskim podłożu.
Po 0.40 km wchodzimy na szeroką, leśną drogę. 4.50 km docieramy do Hali Kondratowej.
Polana Kondratowa, Hala Kondratowa
Hala Kondratowa położona jest 1333 m n.p.m. w Dolinie Kondratowej. Znajduje się na niej najmniejsze w Tatrach Schronisko PTTK na Hali Kondratowej. Kameralny, drewniany budynek oferuje turystom zaledwie 20 miejsc noclegowych. Oczywiście można kupić tu ciepły posiłek oraz picie (w tym zimne piwko). Przy budynku schroniska jest sporo turystów.Nasz synuś zarządził przerwę na odpoczynek. Odeszliśmy dosłownie kilka kroków od schroniska i już nie było tłumów. Rozłożyliśmy kocyk i zjedliśmy pyszną szarlotkę upieczoną dzień wcześniej. Z polany widzimy podejście, które zaraz będziemy musieli pokonać – z podziwem patrzymy na jego stromiznę… Tak jak już wspominałam w obrębie Schroniska PTTK na Hali Kondratowej jest dość dużo ludzi. Na szczęście większość z nich obiera za cel Giewont leżący na wysokości 1894 m n.p.m. Można powiedzieć, że ruszają tam całe kolonie ludzi. Na Giewont idzie niebieski szlak, który przy schronisku odbija w prawo (będziemy wracać tym szlakiem). My obieramy szlak zielony i kierujemy się prosto na Przełęcz pod Kopą Kondracką.Drogowskaz informuje nas, że przed nami 1:20 h drogi. Nam przejście tego odcinka zajmuje oczywiście o wiele więcej czasu. Idziemy prostą, momentami nawet lekko schodzącą w dół ścieżką. Po 400 metrach droga zaczyna piąć się w górę. Z każdym krokiem coraz bardziej. Jest to typowy tatrzański szlak – podłoże jest kamienisto – skalne.
Idziemy otwartą przestrzenią, na niebie jest pełne słońce. Jest bardzo duszno… Po drodze doskonale widać Giewont z charakterystycznym dla tego szczytu krzyżem. Mamy szczęście również zaobserwować helikopter TOPRu latający i kontrolujący sytuację na szlakach. Dla naszego dzielnego smyka, to nie lada atrakcja. Taka bardzo stromo pnąca się w górę droga ciągnie się naprawdę długo. Jest to najcięższy kawałek na tej trasie. Są momenty, kiedy trzeba podnosić naprawdę wysoko nogi. Pokonujemy sporą ilość stromych ala 'schodów’, aby dostać się na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Przewyższenie jakie pokonujemy na tym odcinku to około 530 metrów.
Ludzie zaczepiają nas, pytają ile nasz dzielny syn ma lat. Czy da radę? Są pełni podziwu, tak jak i my… Oczywiście robimy sporo przerw, gdyż podejście jest monotonne i męczące. Ten odcinek trasy był dla mnie wyjątkowy. Pięliśmy się powolutku coraz wyżej, a słońce nie odpuszczało.
Pokonaliśmy już naprawdę sporo drogi. Widać polanę przy Schronisku na Hali Kondratowej, na której robiliśmy przerwę na odpoczynek. Z każdym krokiem widoki są coraz bardziej imponujące. Wysokość na której się znajdujemy zaczyna robić wrażenie.
Doskonale widać również ostatnie podejście z Przełęczy pod Kopą Kondracką na Kopę Kondracką.
Przełęcz pod Kopą Kondracką
Przełęcz pod Kopą Kondracką położona jest na wysokości 1863 m n.p.m. Usytuowana jest między Kopą Kondracką 2005 m n.p.m., a Suchym Wierchem Kondrackim 1890 m n.p.m.Z przełęczy możemy podziwiać szeroką panoramę na wspaniałe Tatry Wysokie oraz na leżący nieopodal Giewont. Widoczność w dniu naszej wycieczki była fantastyczna. Widoki rozciągające się z przełęczy robiły piorunujące wrażenie. Szczyt jest obszerny, przez co idealnie czuć tą potężną przestrzeń, która się tu rozciąga.Syn potrzebował odpoczynku. Mimo szalejącego tu wiatru rozkładamy koce i ładujemy baterie przed ostatnim podejściem na Kopę Kondracką. Do pokonania mamy kamienne schodki. Wchodząc po schodkach cały czas towarzyszą nam niesamowite widoki. Nie wiadomo gdzie głowę obrócić. Z każdej strony jest imponująco pięknie…
ZYGZAK widoczny na zdjęciu to trasa jaką pokonuje się, aby wdrapać się na szczyt. Myślę, że każdy kto nie miał jeszcze okazji wyjść tak wysoko poczuje ogromną satysfakcję.Jesteśmy coraz bliżej szczytu. Oczywiście już nie bierzemy pod uwagę, że nie dojedziemy na Kopę Kondracką. Poddanie się w tym miejscu nie wchodziło w grę. Idziemy powolutku, ale do przodu. Wiatr daje się we znaki…
Już prawie szczytujemy 😁
Kopa Kondracka
Kopa Kondracka wysokość
Udało się! Kopa Kondracka położona jest 2005 m n.p.m. Pierwszy z czterech szczytów masywu Czerwonych Wierchów zdobyty! A nasz syn, w naszych (i nie tylko naszych) oczach zasługuje na miano SuperBohatera!
Tu o odpoczynku nie było mowy. Zachwyt nad rozciągającymi się tu widokami nie pozwolił usiąść ani na sekundę. Syn szczęśliwy gonił po Kopie (nie wiem skąd dzieci mają tyle energii), jeździł samochodzikiem, bawił się znalezionymi, urwanymi linami, które swego czasu służyły do wzmocnienia skał na szlaku.
Ja oczywiście robiłam zdjęcia, rozmawialiśmy też jakiś czas z turystami na szczycie. Było przed 15:00. Musieliśmy ruszać dalej. Końcem września robi się dość szybko ciemno. A zejście nie należało do łatwych. Nie wyobrażamy sobie schodzenia po tak stromym i skalnym szlaku po ciemku. Plan był taki: powrót tą samą drogą. Jednak po rozmowie z kilkoma osobami na szczycie stwierdziliśmy, że zejdziemy innym szlakiem. Wyglądał na łagodniejszy, choć do pokonania był taki sam dystans. Skusiła nas również wizja całkiem innych widoków, które jak najbardziej chcieliśmy jeszcze w tym dniu chłonąć.
Kierujemy się w dół. Jest bardzo spadziście. Trzeba patrzeć gdzie stawia się nogi, bardzo łatwo podjechać na śliskich kamieniach. Tu przydatne okazują się kijki. Po drodze możemy podziwiać znajdującą się na dole Wielką Polanę Małołącką.Wąska droga wśród kosodrzewiny prowadzi nas pod sam Giewont.
Kondracka Przełęcz
8:80 km dochodzimy do Kondrackiej Przełęczy. Szczyt Giewontu jest stąd na wyciągnięcie ręki. Odpoczywa tu na skałach dość dużo ludzi, ale nie brakuje miejsca, aby spokojnie usiąść i złapać oddech. Według drogowskazu na Giewont jest stąd zaledwie 40 minut drogi. Gdyby nasza trójka miała więcej siły… Oj kusił nas ten Giewont… Niestety skończyło się tylko na wzdychaniu, po krótkim odpoczynku, złapaniu ostatnich tego dnia promieni słońca ruszyliśmy w dalszą drogę. Jak na poprzednich odcinkach szlaku i tu można nacieszyć oczy przepiękną panoramą. Przed nami bardzo strome i dość długie zejście po śliskim i kamienistym podłożu.
Po drodze mijamy kilka spływających po skałach potoków. Nasz synuś przy każdym robi przerwę, aby porzucać kamieniami. Na szlaku coraz ciężej kogoś spotkać. Po pokonaniu monotonnego, stromego zejścia idziemy kawałek lasem. W pewnym momencie słyszymy dochodzący z dość bliska ryk niedźwiedzia. W tym rejonie jest ich podobno sporo. Szczerze mówiąc pierwszy raz słyszeliśmy ryk niedźwiedzia na szlaku. Reszta drogi przebiegała z dużą dawką adrenaliny… 10.70 km dochodzimy do Schroniska PTTK na Polanie Kondratowej. Jest tu sporo ludzi. Odpoczywamy nieopodal schroniska na ławce. Po chwili ruszamy dalej. Tym razem decydujemy się na skrócenie drogi o 10 minut wybierając drogę omijającą Schronisko PTTK na Polanie Kalatówki. Zmęczenie daje się powoli we znaki. Idziemy drogą leśną, z której możemy podziwiać z dołu Hotel Górski Kalatówki.
Przechodzimy całą długość polany i ponownie kierujemy się leśną drogą. Jesteśmy sami na szlaku. Tak maszerując, wychodzimy w końcu przy kasach Tatrzańskiego Parku Narodowego w miejscu rozwidlenia dwóch szlaków niebieskich. Spotykamy małżeństwo, które widziało naszą trójkę rano. Nie dowierzali, że Młody dał radę. Pani rozmawiając z kimś przez telefon, pełna zachwytu pokazywała naszego synka na video rozmowie i mówiła: „widzisz tego chłopczyka? patrz taki mały chłopczyk, a sam przeszedł całą drogę”. Brukowaną drogą dochodzimy do Kuźnic. Czeka tu na nas jeden z turystów z żoną, z którym mijaliliśmy się i rozmawialiśmy kilka razy na szlaku. Wita nas z uśmiechem i mówi, że chciał zobaczyć kiedy dotrzemy na miejsce 😅 Wsiadamy do taksówki i po chwili docieramy do centrum Zakopanego. Cała wycieczka zajęła nam ponad 12 godzin. Ściągamy plecaki i jedziemy zjeść coś ciepłego do jednej z restauracji. Późnym wieczorem wracamy do kwatery. Zmęczeni, ale szczęśliwi planujemy naszą kolejną wycieczkę na Wielką Polanę Małołącką, ale o tym w kolejnym wpisie 😁
Choć może na koniec pokażę jak wygląda z dołu część pasma po którym maszerowaliśmy schodząc z Kopy Kondrackiej. Po prawej stronie widoczny jest szczyt Giewontu. Zdjęcie zrobione z Wielkiej Polany Małołąckiej.
Opis trasy: Wielka Polana Małołącka szlak z Gronika.
Dla kogo jest szlak, jak się przygotować
Szlak na Kopę Kondracką z Kuźnic polecam każdemu, kto chce zdobyć swój pierwszy dwutysięcznik. Osoby, które chodzą po Tatrach mogą sobie odpuścić tą część wpisu 😉 Trasa z Kuźnic jest bezpieczna, nie ma na niej sztucznych ubezpieczeń. Oczywiście trzeba być przygotowanym kondycyjnie. Mimo że szlak (w porównaniu do innych dwutysięczników) nie należy do trudnych, to tatrzańskie szlaki wymagają nieco innego przygotowania. Warto zacząć na początek od niższych szczytów, aby sprawdzić swoje możliwości. Moja propozycja: Gęsia Szyja, Czarny Staw Gąsienicowy, czy też Rohackie Stawy w Tatrach słowackich. Są to szlaki, na których można zobaczyć jak wygląda wędrówka po dość specyficznych, tatrzańskich szlakach. Trzeba również pamiętać, że czas ich przejścia ze względu na kamieniste / skalne podłoże jest o wiele dłuższy niż np. w Beskidach. Zawsze warto mieć tego czasu trochę w zapasie. Na szlak warto ruszyć z samego rana (szczególnie w okresie jesiennym). Warto wspomnieć również, że zimą w masywie Czerwonych Wierchów występuje zagrożenie lawinowe. Jeżeli jesteś z okolic Beskidów tak jak my, to możesz sprawdzić swoje możliwości:
- na szlaku na Pilsko startując z Korbielowa (zajazd Smrek). Na tej trasie pokonujesz ponad 960 metrów przewyższenia
- lub/i na trasie na Babią Górę z Krowiarek.
Wybierając się na Kopę Kondracką warto również pamiętać o dodatkowym ubraniu (nawet latem). W dniu naszej wycieczki różnica temperatur była równa 15 stopni, do tego wiał dość silny wiatr. W górach pogoda potrafi zmienić się w krótkim czasie.
Zapraszam do przejrzenia relacji z naszych wycieczek w masywie Czerwonych Wierchów:
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi wpisami zapraszam do śledzenia mojego bloga na niedawno założonej stronie na Facebooku Blog szlakowe.pl
Zapraszam również na Instagram: @greenmagpic
Z przyjemnością dodam, że jest to kolejny szczyt zdobyty w akcji: Zdobywamy Szczyty dla Hospicjum
Pomagają nam opisy.
My znowu z innej strony, seniorskiej.
Dzieci nas wymijają 😅
Nie ma się czym przejmować 😉 Z doświadczenia wiem, że wolniejsze tempo ma swoje zalety – można choćby więcej zobaczyć 😎
Pełna zgoda.
Kiedyś znalazłem piękną odpowiedź na pytanie dlaczego chodzę po górach?
„ludzi można podzielić na dwa rodzaje: na tych którym nie trzeba tego tłumaczyć i na tych którzy nigdy tego nie zrozumieją!”
Pozdrawiam i życzę kolejnych pięknych przeżyć w górach. 😉
„Mamy szczęście również zaobserwować helikopter TOPRu latający i kontrolujący sytuację na szlakach. Dla naszego dzielnego smyka, to nie lada atrakcja.”
Niestety (chociaż taka jego rola), helikopter TOPRu lata praktycznie tylko w dwóch przypadkach – 90% do wypadków, 9% ćwiczenia, 1% – inne. On nie służy do kontrolowania na szlakach. Za każdym razem jak leci, trzeba trzymać kciuki, żeby tym razem komuś nie stało się nic poważnego. Pozdrawiam z tatrzańskich szlaków 🙂 Wasze zdjęcia są fantastyczne, a opisy bardzo dla mnie przydatne. Z żoną zaszczepiamy, ale nic na siłę, chęć do turystyki górskiej u dwóch córek w podobnym wieku do waszego syna. Może kiedyś spotkamy się na szlaku 🙂 Howgh!