Kolejny spontaniczny wyjazd za nami. Przerażający dźwięk budzika postawił nas na nogi o 3:30. W końcu Zakopane położone jest aż 140 kilometrów od Bielska-Białej. Przed nami dość długa podróż, jak na jednodniowy pobyt w górach. Jak zawsze zbieranie się, pakowanie nie szło nam sprawnie 😉 Nie mówiąc o jedzeniu 'pierwszego’ śniadania. Pogaduszki z mężem jak zawsze się przedłużały, tysiące tematów do obgadania – akurat jak trzeba się szybko zebrać. Zależy nam, aby być jak najszybciej na szlaku. Liczymy na to, że uda się uniknąć tłumów w schronisku na Polanie Kondratowej.
Trasa: Zakopane Kuźnice (niebieski szlak) – Polana Kalatówki (zielony szlak) – Polana Kondratowa – Hala Kondratowa- Przełęcz pod Kopą Kondracką – powrót tą samą trasą
Data: 19 kwiecień 2019
Dystans: około 13 km
Czas trwania: około 5 h (sam przemarsz z dzieckiem)
Minimalne wzniesienie: 1051 m
Maksymalne wzniesienie: 1908 m
Parametry z aplikacji endomondo
Na nasze szczęście droga była przejezdna. Nie zmarnowaliśmy ani chwili stojąc w korkach. Z samochodu udało mi się sfotografować wschodzące słońce. Uwielbiam takie piękne, słoneczne poranki.
Parking, busy Kuźnice
Przed ósmą byliśmy na parkingu. Znajduje się on niedaleko ronda Jana Pawła II. Za cały dzień postoju płacimy 20 zł. Wolnych miejsc parkingowych jest sporo, choć nie brakuje szykujących się do wyjścia w góry narciarzy. Podchodzimy kawałeczek do głównej drogi, gdzie czekają na turystów zaparkowane busy. Dodam, że dojazd do Kuźnic własnym samochodem jest niemożliwy. Trzeba korzystać z busów lub taksówek. My oczywiście korzystamy z busa, aby nie marnować niepotrzebnie sił. Co prawda przejście do Kuźnic zajmuje zaledwie 15 minut, ale biorąc pod uwagę szlak, który planowaliśmy przejść, każdy zaoszczędzony kilometr ma znaczenie – szczególnie z dzieckiem. Poza tym nie widzę nic przyjemnego w maszerowaniu asfaltową drogą 🙂 Przejazd do Kuźnic to koszt 3 zł (osoba). Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Parking znajduje się tuż obok kolejki na Kasprowy Wierch, na którą zmierza ( na nasze szczęście) większość osób wysiadających z busów. Są to głównie narciarze.
Na szlak ruszyliśmy po godzinie 8:00. Z postoju busów odbijamy w lewo, obieramy niebieski szlak i maszerujemy brukowaną drogą, obserwując kursującą już kolejkę linową na Kasprowy Wierch. Po chwili naszym oczom ukazuje się kasa Tatrzańskiego Parku Narodowego. Uiszcza się w niej opłatę idąc na Kasprowy Wierch. My kontynuujemy marsz dalej kierując się brukowaną drogą. Po 900 m dochodzimy do kolejnej kasy Tatrzańskiego Parku Narodowego, w której kupujemy bilety (cały 10 zł, ulgowy 5 zł).Od kasy TPN idziemy prosto, cały czas kierując się niebieskimi znakami. Naszym celem jest Hotel Górski PTTK na Kalatówkach. Póki co droga jest przyjemna i niewymagająca. W koło, mimo nie za dużej wysokości zalega jeszcze śnieg. 1.60 km drogowskaz informuje nas, że przechodząc na czarny szlak wejdziemy na Ścieżkę pod Reglami oraz dojdziemy do Doliny Białego. My oczywiście nie zmieniamy planów i żwawo maszerujemy przed siebie. Na liczniku mamy niespełna 2 kilometry i naszym oczom ukazuje się potężny budynek Hotelu Górskiego oraz piękna Polana Kalatówki.
Polana Kalatówki
Znajduje się 1195 m n.p.m. w Dolinie Bystrej. Na pierwszym planie jest P.T.T.K. Schronisko Kalatówki, w którym można oczywiście zarezerwować nocleg, posilić się w restauracji, bądź kawiarni. Poza tym pasjonaci zimowych sportów mają możliwość wypożyczenia tu nart, na których można szusować na znajdujących się w sąsiedztwie schroniska stokach. Do dyspozycji odwiedzających są dwa wyciągi narciarskie. Schronisko jest również idealną bazą wypadową na pobliskie szlaki. Tuż za hotelem górskim decydujemy się na odpoczynek na polanie, na której są stoliki z ławkami. Rozciąga się stąd doskonały widok na Kasprowy Wierch. Widać również kursującą kolejkę linową. Tak jak już wspominałam można się tu porządnie wygrzać w promieniach słonecznych. Na Polanie Kalatówki witają nas urocze tabliczki 'ANI KROKU(S) DALEJ’. Nieśmiało pokazują się tu pierwsze fioletowe kwiaty. Może nie ma tu ich tyle co na Polanie Chochołowskiej, ale za to nie ma takich tłumów. Odpoczęliśmy 🙂 Czas ruszać w dalszą drogę. Drogowskaz informuje nas, że za 45 minut będziemy na Hali Kondratowej. Zaraz za polaną wchodzimy na leśną dróżkę, która jest dość wąska i momentami oblodzona.Momentami droga pnie się w górę, ale nie są to jakieś bardzo wymagające podejścia. Mamy za sobą około 2.60 km i skręcamy w lewo, kierujemy się nadal wąską, leśną dróżka. Aplikacja wskazuje 3.40 km i tu jesteśmy zmuszeni założyć raczki. Szlak jest bardzo oblodzony. Mijaliśmy ludzi w adidasach biegowych, którzy kurczowo musieli trzymać się drzew, aby pokonać ten odcinek. Nawet w raczkach jest ciężko, trzeba ostrożnie stawiać każdy krok. Po 400 metrach wąska dróżka zamienia się na szeroką. Licznik wskazuje 4.50 km, a naszym oczom ukazuje się Hala Kondratowa.
Polana Kondratowa, Schronisko PTTK na Hali Kondratowej
Hala Kondratowa oraz Schronisko PTTK na Hali Kondratowej położone jest 1333 m n.p.m. w Dolinie Kondratowej. Jako ciekawostkę dodam, że tutejsze schronisko jest najmniejszym w Tatrach. Niepozorny, drewniany domek, w którym do dyspozycji turystów jest 20 miejsc noclegowych. Karta dań nie jest za bardzo urozmaicona, ale za to jedzenie jest świeże i smaczne. Ceny jak na Tatry nieduże. Obsługa również jest bardzo sympatyczna. Po raz kolejny atmosfera panująca w schronisku zrobiła na mnie duże wrażenie. Spędziliśmy chwilkę w schronisku, następnie udaliśmy się na ławkę połapać promienie słońca.
Zdecydowaliśmy się tu na dłuższy odpoczynek ze względu na syna. W końcu przed nami nie lada podejście do pokonania. Z polany możemy podziwiać na wprost Przełęcz pod Kopą Kondracką, na którą zmierzamy, kierując wzrok w prawo kolejno Kopę Kondracką, Kondratową Przełęcz oraz Giewont. Prawdę mówiąc mamy obawy czy uda nam się pokonać podejście prowadzące na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Mijają nas ludzie z profesjonalnym sprzętem. Wyposażeni w porządne raki i czekany. My z pięciolatkiem, z raczkami na nogach… Mimo wszystko postanowiliśmy spróbować. Kierujemy się zielonym szlakiem prosto przed siebie. Z pod schroniska można dotrzeć również na Giewont. Należy wybrać niebieskie znaki. Mieliśmy okazję maszerować tym szlakiem we wrześniu 2018, schodząc z Kondratowej Przełęczy. Początkowo idziemy niewymagającą drogą, która po 400 metrach staje się stroma i wymaga od nas dużych pokładów energii.
Powiem tak: mimo, że latem mamy pod butami śliskie kamienie jest o wiele łatwiej niż teraz, gdy mamy miękki śnieg. Mam wrażenie, że zarówno my, jak i inni turyści w ogóle nie posuwamy się do przodu. O ile latem droga prowadzi zygzakiem i nie czuć aż tak wzniesienia jakie się pokonuje. W dniu naszej wyprawy idzie się „na krechę” – prosto w górę – pokonując 530 metrów różnicy wzniesień. Naprawdę nie jest łatwo.. Co chwilę słychać wzdychania, a nawet przekleństwa strudzonych turystów. Nawet skiturowcy mają problem z tym podejściem. Sprawniej radzą sobie tylko osoby pomagające sobie czekanami.
Najbardziej kocham zimą tą przestrzeń. Na szlaku robi się pustynia śnieżna… W koło nie ma nic poza kilkoma małymi ludkami powoli snującymi się pod górę. Na niebie było pełne słońce, do domu wróciliśmy ze spalonymi nosami 😉 Promienie odbijające się od białego puchu nieźle nas załatwiły. I tu nauczyliśmy się kolejnej rzeczy, aby zawsze mieć przy sobie krem z filtrem UV. Po drodze podziwiamy zaśnieżony Giewont oraz Polanę Kondradową z malusieńkim schroniskiem.Odnoszę wrażenie, że to podejście nigdy się nie skończy… Syn dzielnie stawia każdy krok. Mimo ciężkich warunków idzie Mu zdecydowanie lepiej niż we wrześniu. Oczywiście mijający nas turyści nie kryją zachwytu naszym synkiem i Jego odwagą. Jeden chłopak powiedział, że to jest najmłodszy turysta w życiu, jakiego widział na tej trasie 🙂 Widać, że jest silniejszy i nabrał wprawy. Widoki są zachwycające. Czuję, że żyję!
Przełęcz pod Kopą Kondracką
Nie dowierzamy, ale jakimś cudem udało się nam dotrzeć z naszym synkiem na Przełęcz pod Kopą Kondracką w tych ciężkich warunkach 🙂 Przełęcz położona jest 1863 m n.pm. Znajduje się pomiędzy Kopą Kondracką 2005 m n.p.m., a Suchym Wierchem Kondrackim 1890 m n.p.m.. Trasa jaką pokonaliśmy od schroniska robi 'z góry’ naprawdę duże wrażenie.
Zaczynamy się zastanawiać jak zejdziemy w dół 🙂 Jest ślisko i stromo… W końcu skorzystaliśmy ze sposobu jednego z turystów, który zjeżdżał z zawrotną prędkością z góry na pupie, z czekanem podniesionym nad głową, z bananem na twarzy, wykrzykując „Warto iść, zobaczycie! W dół to dopiero jest frajda!” Wszyscy patrzyli na niego jak na wariata, ale jak się okazało to był najlepszy sposób na dostanie się z powrotem na dół 🙂 Za to między innymi kocham góry! Można na chwilę być jak dziecko, w zupełności pozbawiając się myśli o obciachu, że czegoś nie wypada robić. BA! W górach trzeba mieć coś z dziecka, aby czerpać z nich jak najwięcej 🙂 W końcu na szlakach są sami swoi 😉
W dniu naszej wycieczki widoczność była idealna… Widoki z przełęczy zapierały dech w piersiach.Doskonale było widać dumnie prężący się Giewont. No i nasz pierwszy zdobyty dwutysięcznik – Kopę Kondracką, od której dzieli nas zaledwie 20 minut drogi. Do pokonania zostały już tylko przysypane przez biały puch schody. Niestety ze względu na synka nie decydujemy się na dalsza wędrówkę. Podziwiamy Kopę z Przełęczy. Prezentuje się wspaniale… Mam ogromny sentyment do tego szczytu… Będę tu wracać… Szczegółowy opis tego odcinka znajdziesz tutaj: Kopa Kondracka Odchodzimy troszkę dalej, siadamy na skałach i rozkoszujemy się pięknem Tatr Wysokich… Można byłoby tu zostać, siedzieć, patrzeć, podziwiać bez końca… Szkoda, że zerwał się dość mocny wiatr, który przeszywał nas zimnem. Zmusił nas do przerwania najlepszego pod słońcem seansu i ruszenia w drogę powrotną. Tak jak już wspominałam, to największe przewyższenie pokonaliśmy zjeżdżając na w dół na butach. Oczywiście kucając… Chłopcy kilka razy spróbowali zjazdu na pupie – było sporo śmiechu 🙂 Trzeba było jednak uważać, aby nie rozpędzić się za bardzo. Wyobraźcie sobie, że sunęliśmy szybko w dół pomimo nałożonych na buty raczków. Nigdy nie wiadomo co nas spotka na szlaku – trzeba być przygotowanym na wszystko.Dalszy odcinek to już ostrożne schodzenie w dół 🙂Około godziny 18:30 docieramy na postój busów w Kuźnicach. Przed godziną 19:00 ruszamy do Bielska – Białej z parkingu koło ronda Jana Pawła II. Po drodze zatrzymujemy się na zasłużony, ciepły posiłek w jednej z restauracji. Do domu wracamy zmęczeni, mimo to nie mogę w nocy spokojnie spać… Przeżywam naszą wyprawę oraz mam przed oczami zachwycające tatrzańskie widoki. Okolice Kopy Kondrackiej robią na mnie zawsze takie samo, piorunujące wrażenie. Jest to miejsce, do którego trafiając raz, chcesz trafiać jak najczęściej… To była kolejna niezapomniana wyprawa w Tatry. Tym razem musieliśmy dać z siebie wszystko – było warto!
A na koniec widok wprost z Kopy Kondrackiej:Do zobaczenia na szlaku 😉
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi wpisami zapraszam do śledzenia mojego bloga na niedawno założonej stronie na Facebooku Blog szlakowe.pl
Zapraszam również na Instagram: @greenmagpic